Taka sytuacja. W przedsylwestrowym okresie wybraliśmy się z Tymkiem i jego Mamą do sklepu. Przy kasie owego przybytku znajdowały się dwa automaty, w których to umieszczono kolorowe kulki z zawartością. Kosztowało to to dwa polskie złote. Kojarzycie zapewne tego rodzaju ustrojstwa. Jednym słowem: badziewie (lub badziew).
Dzień wcześnie Tymczak rozpoznał teren. Wiedział co i jak. Kiedy ja opłacałem zakupy, on wpłynął na Mamę i zakupił kuleczkę. W środku znajdował się malutki miś: przezroczysty, fioletowawy, pełen brokatu.
Fuj! Ale Tymkowi bardzo się spodobał. Mówię:
- Rany, kupiliście to? Przecież to jest badziew.
Mama Tymka wsparła mnie:
- Totalny badziew!
Tymek z uśmiechem:
- Tak! To jest miś i nazywa się Badziew!
No i tak zostało. Gdzieś po drodze miś Badziew zawieruszył się nam. Ale będzie chryja, jak Tymek sobie o nim przypomni. :)
Kulka jest w samochodzie na fotelu Tymka...ale czy jest tam Badziew...? Nie wiem.
OdpowiedzUsuń